Ach, sobota.
Czasami zdaje nam się, że weekend to czas odpoczynku, refleksji czy lenistwa. Nie w moim przypadku. Ja musiałam zapierdzielać do pracy, bo inaczej mogłam ją stracić, a przecież tego nie chciałam. Wróć!; moja mama tego nie chciała.
Obczaiłam, że droga do Winiarskich nie jest na tyle długa, by wozić dupę samochodem, dlatego postanowiłam, że przejdę się pieszo. Jakaż to była radość ze strony mojej matki, że ma córkę, która przestrzega zdrowego trybu życia, a to tylko taka otoczka dla nadania mojemu życia trochę więcej piękna. W sumie mogła jeszcze dodać, że jestem szczupła, ale fuksem to ominęła.
Więc hej ho, hej go, do pracy by się szło. Chyba do Winiarskich.
- Chodź, pobłogosławię cię na ten pierwszy dzień w pracy.
Spojrzałam na matkę z ukosa, ubierając jesienny płaszcz. I znów chciałoby się spojrzeć na nią jak na debilkę, ale przecież nie mogłam zrobić tego własnej matce. Co jak co, ale nie tak mnie wychowano.
- Nie przesadzasz, mamo?
- Nie, czemu? Po prostu nie chcę, abyś spaliła się już w pierwszym dniu, czy to takie trudne do zrozumienia, że matka się o córkę troszczy? - oburzona, założyła ręce na piersi i uniosła dumnie głowę. Tak, bo tym miała niby coś zdziałać. Pokręciłam przecząco głową, a ona rozłożyła ręce. - To może kopniak?
- Nie, poradzę sobie bez twoim błogosławieństw czy tam sposobów na szczęście.
- Uparta jak osioł, a głupia jak brzoza. Pffu!
Wybuchnęłam śmiechem, klepiąc rodzicielkę po ramieniu, po czym wyszłam, ale zanim zdążyłam się obejrzeć, mama biegła za mną, ciężko dysząc, jakby no nie wiem, świnia ją goniła? Gorzej... tata!
- Czego znowu? - rzuciłam podirytowana.
- Ten no... poczekaj, niech odpocznę. - oparła się o płot, trzymając rękę na klatce piersiowej.
- Mamo, przebiegłaś zaledwie kilka metrów, ba przeliczyłabym ci to w centymetry, ale no właśnie, śpieszę się. Mów, co chcesz. - warknęłam.
- Co chcę? A taaak. - machnęła ręką niczym moja babka na dziadka, gdy jej nie słucha. - Ty, zapomniałam. A nie już wiem!
- Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę, to ich wszystkich rozpierdolę. - wzniosłam głowę ku niebu.
- Ty, wyrażaj się przy matce! - pogroziła mi palcem, po czym sama spojrzała w niebo i dodała: - Boże, wybacz jej. Nie wie, co czyni.
Popatrzyłam na nią odrażającym wzrokiem, po czym szturchnęłam, by powiedziała wreszcie, po co mnie goniła.
- Ach tak, kup pomidory, bo zrobię lazanię.
- I to jest ta twoja zajebista myśl?
- Nie, jeszcze jedna. Mam odbierać jak ten twój chłopak będzie dzwonił? Ten Paolo.
- Yyy, nie? - uniosłam znacząco brwi.
- Czemu? Wstydzisz się go? A może on gejem jest? Tata od razu jak cię zobaczył, to wiedział, że będziesz miała słabość do homków.
- Do jasnej cholery mamo, dasz mi wreszcie pójść do pracy?! - warknęłam zażenowana.
- A dam. Ale jak się dowiem, że ten cały Paolo jest gejem, to powyrywam ci nogi z dupy razem z cyckami, zrozumiano?!
- Mam ci zasalutować, czy jak?
- Idź dziecko, bo patrzeć na ciebie nie mogę, - poganiała mnie.
- O! Najsensowniejsza myśl, jaka mogła ci się przytrafić!
- Kocham cię.
- Ja ciebie nie.
- Obchodzi mnie to. - prychnęła. Więcej jej nie słyszałam, być może poszła sobie do domu, widzieć też nie, bo gdybym się odwróciła, straciłabym po raz kolejny na czasie, bo jak do powszechnie wszyscy z mojej rodziny wiedzą, z nią lepiej nie wdawać się w dyskusje, skutki sami widzieliście.
I pfff? Paolo to nie był mój chłopak! Dobra, był, ale dopóki nie zaczęłam się w nim odnajdywać, a kiedy zaczęłam, to zerwałam. Jednak nic to nie dało, bo dalej tkwiłam w jego chorych planach. Wszystko to było chore włącznie z nim. Taki pic na wodę.
Oczywiście, aby nadać całemu porankowi piękna i uroku, puentą jest 20-minutowe spóźnienie do pracy. A mogłam przewieźć dupę samochodem. Mogłam!...
- Przepraszam, coś mnie zatrzymało. - oto ja, służebnica Winiarskich, niech się dzieje wola Seniora.
- Nie ważne. - burknął, wymijając mnie w progu. - Zrób Oliwierowi śniadanie, bo ja nie zdążyłem.
Chciałoby się przekląć na tego starego dziada, ale musiałam niestety zważać uwagę na jego syna, który uchylił łeb za ściany, by sprawdzić, kto przyszedł. Spóźniłam się ponad 20 minut, a on nie zdążył posilić dziecka. Czy w tym domu spotka mnie jeszcze coś gorszego? Najwyraźniej tak. Długo nie musiałam czekać.
- Twój telefon? - zapytałam, smarując dżemem tosty dla młodego. Zajrzałam przez ramię i zobaczyłam, że czyta czyjeś sms-y.
- No coś ty. Tata w życiu nie kupiłby mi telefonu. Mówi, że jest mi niepotrzebny.
- I słusznie, ale to nie znaczy, że możesz czytać jego wiadomości. Na złość mu tym nie zrobisz.
- Sprawdzam, czy pisał z mamą.
- Oliwier, przynieś mi telefon! - rozległ się krzyk jego ojca, zapewne stojącego w progu i niechcącego wejść, bo może nabrudzić jesiennym błotem. - Oliwier! - młody podskoczył na krześle, po czym szybko z niego zeskoczył i pobiegł do drzwi. - Znów czytałeś moje wiadomości?! Chcesz dostać w pysk?!
Biedny zapomniał wyłączyć skrzynkę pocztową. Teraz mu się za to obrywało, a ja nie mogłam nic zrobić. Jeden fałszywy krok w przód na pomoc, pełno wyrzutów, i kto wie, straciłabym pracę. Po co się wtrącać? Spojrzałam na sfrustrowanego malca, który rozmasowywał rękę. W oczach miał łzy, ale jak to przystało na faceta, mu nie wolno było się rozpłakać. Tego pewnie też nauczył go wojskowy, tudzież ojciec. Usiadł z powrotem na krześle, a ja podstawiłam mu pod nos tosty i gorące kakao. Ani drgnął, tylko ze spuszczoną głową siedział i nadal rozmasowywał rękę.
- Możesz się wypłakać. Tata nie widzi, a ja mu na pewno nie powiem. - pogłaskałam go po głowie, siadając na krześle obok niego.
- Jestem twardym chłopakiem. Chłopaki nie płaczą. Jest nawet o tym piosenka. - mruknął pod nosem.
- No dobrze. - kiwnęłam głową. - Twardy chłopak musi być też silny, a żeby być silnym trzeba dużo jeść. - podsunęłam mu bliżej talerz. - Więc jak będzie?
Podciągnął noskiem i zabrał się za konsumowanie śniadania. Jadł, aż mu się uszy trzęsły. Przez ten cały czas patrzyłam na niego, jak mu się mordka cieszy na widok takiego smakołyka w porannym posiłku. Żuł, machał nóżkami w powietrzu i co chwila uśmiechał się do mnie, jakby dziękował, że dałam mu jeść. Boże no!, czy jego ojciec ma naprawdę serce z kamienia?
Młody Winiarski nie zważał na moją obecność. Od razu po śniadaniu uciekł na górę, zapewne do swojego pokoju, jakby chciał dać mi tym znak, że chce zostać sam. Tylko, że to jeszcze dziecko, które potrzebuje opieki, towarzystwa, zabawy. Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby w tak młodym wieku dzieci zamykały się w sobie.
Zszedł dopiero około godziny 15, kiedy to za chwilę miał wracać jego ojciec. W ręku trzymał jakąś ramkę ze zdjęciem, na którym widniała młoda kobieta.
- Przepraszam, że cię zostawiłem. - usiadł obok mnie i pokazał mi rzecz, którą trzymał. - Szukałem tego w pokoju mojego taty. Tylko nie mów mu, że tam byłem. - spojrzał na mnie niepewnie, po czym wrócił wzrokiem do zdjęcia. - To moja mama. Ładna, nie?
- Bardzo. - objęłam go ramieniem, a on podsunął się wyżej na kanapie i usiadł wtulony w mój bok.
- Nie są już razem. Tata mówi, że nie kocha mamy tak jak dawniej. Chciałbym, żeby znów byli razem. Myślisz, że to możliwe?
- Wszystko jest możliwe. Ale w tym przypadku będzie to zależeć od twoich rodziców. - odpowiedziałam krucho. - Widujesz się czasami z mamą?
- Raz w tygodniu. Tata tylko na tyle mi pozwala, bo tak ustaliła pani sędzia.
- Mało. - westchnęłam nieco oburzona. - Chciałbyś więcej?
- Pewnie! - wzdrygnął z radości. - Jest mi tam weselej niż tu, ale nie chcę zostawiać taty. Szkoda mi go. - szybko posmutniał, a ja objęłam go mocniej.
- Twój tata na pewno sobie poradzi. Jest już dorosły i nie będzie płakał, kiedy odejdziesz. Rodzice muszą się na to przygotować. Prędzej czy później i tak wyfruniesz z rodzinnego gniazda. - uśmiechnęłam się do niego na pocieszenie.
- Nie mam telefonu do mamy, żeby do niej pojechać.
- A ja mam pewien pomysł. Tylko musisz mi obiecać, że się nie wycofasz. - spojrzałam na niego ochoczo.
- Obiecuję! - uśmiechnął się. - Ale nie będzie boleć?
- Nie, coś ty. - poczochrałam mu włosy. - Wiesz dokładnie, gdzie mieszka twoja mama? - kiwnął potakująco głową. - Więc, kiedy twój tata będzie w pracy, my możemy jeździć do twojej mamy. Może nie codziennie, bo masz szkołę i musisz się uczyć, ale w weekendy czemu nie. Co ty na to?
Długo na jego reakcje nie musiałam czekać. Rzucił się na moją szyję i uściskał.
- Jesteś najlepszą nianią pod słońcem! Już cię lubię!
- Miło. - uśmiechnęłam się pod nosem, a zaraz potem dobiegł do moich uszu dźwięk silnika i zamykania drzwiczek samochodowych. Młody oderwał się ode mnie i chwycił szybko ramkę ze zdjęciem. - Lepiej to schowaj.
Szybko pobiegł na górę. Słyszałam trzaski drzwi, szuflad i pewien huk, zapewne wywołany jego wywrotem. W tym czasie do domu wszedł Winiarski i rzucając wielką torbę na podłogę obok wejścia do łazienki, spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem, jakby pytał, gdzie podziałam jego syna.
- Karina, zgubiłem zająca! - jak na zawołanie obok mnie pojawił się jego rozweselony syn. - O cześć tato. - przywitał się.
- Jadłeś już obiad? - młody pokiwał przecząco głową. - To idź się ubierz, ogarnę się i skoczymy na pizzę.
Zniknął w łazience, a zdezorientowany Oliwier spojrzał na mnie z przerażonym wyrazem twarzy.
- Chyba zachorował. - szepnął, łapiąc mnie za rękę. - Boże, Karina tatuś mi się rozchorował! - histeryzował.
- Głupolu ty! Po prostu zabiera cię na obiad. Co, nigdy nie byłeś z tatą na pizzy?
- Nie? To nie w jego stylu. Wolał podstawić mi pod nos kiełbasę z chlebem.
- Widzisz, a jednak stać było go na coś więcej. Leć po kurtkę. - poganiałam go. Ruszył w stronę korytarza i dalej stojąc przy swoim powtarzał, że tata mu się rozchorował i będzie musiał iść z nim do lekarza. I wcale mu się nie dziwiłam, bo Winiarski nie dość, że swoją propozycją zaskoczył syna, to i mnie do tego, i ciekawe czy też czasami nie samego siebie.
dałam radę! z katarem i nieznośnym bólem gardła, oddaję w Wasze ręce trójeczkę. byłoby szybciej, ale miałam problemy techniczne z komputerem, których nie udało się naprawić, dlatego mam teraz nowe cacko, które jak na razie nie sprawia kłopotów. straciłam niestety wszystkie pliki w tym kolejne rozdziały tej opowieści, jak i drugiej, która miała się ukazać jakoś w ten weekend. tak, dobrze myślicie, nie ukaże się. może w innym terminie. muszę teraz nieźle nadrabiać. taki tam zapierdol w chorobie. z Bogiem moje dzióbki! <3
ciągle nie mogę sie przestawić na takiego a nie innego Winiarskiego. nie twierdzę, oczywiście, że jest zły, ale jest.. inny. taki oschły w kontaktach z innymi. w takiej sytuacji cholernie szkoda mi Oliego, bo co biedne dziecko zawiniło. nie do konca rozgryzłam stosunek matki kariny do córki. ale jakoś damy radę! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na następny
Zły Winiar to intrygujący Winiar. ;D Do takiej wizji jego osoby nie jestem przyzwyczajona, ale to jest właśnie fajne. A relacje Kariny z mamą miażdżą wszystkie systemy ^^ Urocze to jest i takie ludzkie ;)[oszukac-serce]
OdpowiedzUsuńWspółczuję ale dasz radę, wierzę w Ciebie;) Co jak co ale nie mogę jakoś sobie wyobrazic takiego zachowania Michała? No jak on przecież traktuje własnego syna?! Dla mnie to niedorzeczne. Karina ma dobry pomysł z tymi wizytami u matki, tylko wolę nie myślec co by było gdyby Misiek się o tym dowiedział. Awantura stulecia to pewnie za mało powiedziane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wspaniała mamuśka, nadopiekuńcza strasznie, ja bym nie wyrobiła. Zuy ten Michał jakiś taki, ojojoj, dziecka nie karmi.
OdpowiedzUsuńCzytając odcinek, błagałam Karinę w myślach, żeby wymyśliła to, na co jednak wpadła. Nie... Ja takiego winiarskiego sobie jakoś nie wyobrażam, ale przyznam, że jest to intrygujące. Coś nowego, cholernie mi się podobającego. Tylko Oliwera tak strasznie mi żal. Młody niczemu nie zawinił, a najbardziej cierpi. Mam nadzieję, że nowa opiekunka wniesie w jego życie kilka promyków szczęścia, a może tym samym jego matka się ucieszy, widząc go częściej :)
OdpowiedzUsuńkochane to, przyjemnie się czyta... chociaż nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego zimnego i chłodnego Michała. Ale ciekawość co z tego wyniknie nie daje mi narazie żyć :D
OdpowiedzUsuńpozdr, zapr do siebie http://dyyed.blogspot.com/
Jak Michał może tak traktować Oliwiera? Szkoda małego, bo cały czas cierpi. Karina wymyśliła bardzo dobry plan żeby Mały mógł się częściej spotykać z matką, niektóre nianie by na to nie wpadły,ale jak to się wyda to dopiero będzie.
OdpowiedzUsuńWizja winiarskiego tyrana jakoś niezbyt mi pasuje. Zdrowiej! :)
OdpowiedzUsuńJak Winiarski może być taki oschły... normalnie jak nie on, ale to może przez to rozstanie z Dagmarą.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie umiem sobie wyobrazić takiego Winiarskiego i chyba właśnie przez to tak dobrze mi się to czyta, zaskakująco :D Ciekawa końcówka, ciekawe, co mu się stało :P Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDialogi Kariny z mamą po prostu przechodzą wszelkie granice! :D Dawno się tak nie uśmiałam, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńDziwnie jest czytać o innym Winiarskim, niż takim, jakim go "znamy"... Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że jest taki zimny, oschły, no i że tak, hmm - brutalnie (?), traktuje Oliwiera... Szkoda, że rozstał się z żoną, mały na tym tylko ucierpiał. W sumie na fajny pomysł wpadła Karina, żeby odwiedzać Dagmarę podczas nieobecności Michała. :) Mam nadzieję, że to wypali i że Winiarski Senior się nie zorientuje, bo inaczej manto dostanie nie tylko Oli, ale też i Karina...
A i wielka szkoda, że utraciłaś wszystkie dane, a w tym rozdziały... Mam nadzieję, że powoli dojdziesz z tym jakoś do ładu.. :)
Czekam na kolejny i pozdrawiam gorąco! :*
Patex
Matka Kariny jest po prostu zajebista ;) Za to Michał jako ojciec tyran to tylko napawa mnie przerażeniem. Nie rozumiem dlaczego tak potraktował Oliwiera? On jest przecież niczemu nie winien. A to że później zabrał go na pizze to mnie zaskoczyło. Tak nagle zmienił swój stosunek do syna? Może ktoś coś mu powiedział, a on wziął sobie to do serca?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Winiar w wersji bad jest interesujący, ale i nie uwielbiam go.. może się przyzwyczaję :)) informuj ;*
OdpowiedzUsuńhttp://on-a-seesaw-of-emotions.blog.onet.pl/
Drugi na spalone-fotografie.blogspot.com , zapraszam:)
OdpowiedzUsuńRozdział w wolnym czasie przeczytam.
To on swojego syna głodzi? Niegrzeczny tatuś!
UsuńStrasznie mi się to podoba, szczególnie Michał w tej wersji;d
Lubię takiego oschłego Winiara! To znaczy, szkoda mi Małego i całego otoczenia, które Winiar traktuje z takim dystansem, ale jest naprawdę intrygujący. Z Kariny fajna babka, taka wyluzowana. A jej rozmowy z mamą... Przypominają mi w pewnych momentach rozmowy z moją!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
[kiedys-bedziesz-moja]
[repugnance-stories]
Jezus, chcę taką szaloną i współczesną matkę, i to w trybie natychmiastowym! *-*
OdpowiedzUsuńWiniarskiego najlepiej zamknąć w komorze z gazem rozweselającym. Co on taki neutralny, a wręcz oschły?
Oli na lepszą niańkę trafić nie mógł. :D
Nie lubię tego Winiarskiego. Taki rasowy wojskowy z niego, a w wojsku nie pracuje. Niezłego musiał mieć adwokata, że tak mu załatwił to z Dagmarą i opieką nad Oliwierem. No cóż, ja życzę Karinie powodzenia w tym domu :)
OdpowiedzUsuńWiniarski senior mnie wkurza, ale mały Winiarski jest kochany! <3
OdpowiedzUsuńZ resztą, to jego: "Tata mi się rozchorował!" Rozśmieszyło mnie do tego stopnia, że mój katar zaatakował mnie podwójnie. No dziękuję. :D
W każdym razie, czekam na kolejny rozdział! :)