poniedziałek, 17 grudnia 2012

CZTERY

     Mieliśmy ładną niedzielę. Pogodną ze słońcem wysoko, gdzie nie gdzie biała chmurka. Ptaki śpiewały z każdych stron, ludzie mimowolnie uśmiechali się do przechodniów. I ja też się uśmiechałam, choć nie miałam do tego powodu. Szłam chodnikiem, mijając ludzi, którzy najprawdopodobniej szli do kościoła, bo mieliśmy godzinę przed dziewiątą. Z większym naciskiem przyglądałam się pełnym rodzinom, które bez świadomości o tym, że mogą kiedyś już nie być razem, beztrosko szli, pokonując niewidzialne przeszkody. Dałabym wiele, aby młody Winiarski zasmakował choć trochę z tego, co mam ja, czy inni ludzie. By mógł poczuć się jak w prawdziwej rodzinie. Nie bez powodu obmyśliłam dość nietypowy plan. Oli będzie czuł się o wiele lepiej, jeżeli z matką będzie miał taki sam kontakt co z ojcem. Narażałam się tymi wyjazdami, ale nie mogłam przecież patrzeć jak młody cierpi, bo jego ojciec w sobie tak upodobał. Wiadome, chciał go wychować na silnego i zapewne dobrego człowieka, ale jeżeli Winiarski przez słowa krzyk, przemoc rozumiał dobre wychowanie, to czym dla niego jest to niedobre? Czy takie w jego oczach istnieje? Był jedynym człowiekiem-ojcem, którego miałam okazję poznać i od razu na wejściu ocenić, że nie dorósł, by wychowywać dziecko. Tylko, że no kurde, bałam się o tym mu powiedzieć. Nie znaliśmy się, on zapewne nie znosił, gdy ktoś wtrąca się w nieswoje sprawy i ingeruje w czyjeś życie, mówiąc, jak ma wychować syna. A on na pewno sam wiedział jak powinien go wychowywać, tylko że nie rozumiał tych słów do końca. Czasami takie zachowania jak u Winiarskiego przechodzą z genami. Czy był właśnie w taki sposób wychowywany? Jeżeli tak, to przecież sam musiał wiedzieć jakie to uczucie, gdy rodzic poniża własne dziecko. Przecież doznał tego i dane było mu odczuć to na własnej skórze. Więc chyba powinien zwalczać takie wychowania dzieci, czyż nie? Zawsze łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Bo jeżeli Winiarskiemu zbyt mocno udzieliły się wspomnienia z dzieciństwa, to ma to już niestety podłoże psychiczne. Może za bardzo się wyryły w jego głowie, a teraz, kiedy ma własne dziecko, chce sprawiedliwości? Chce, by inni cierpieli tak jak on w młodym wieku? Jego tok myślenia wskazuje na to, że biciem i krzykiem wychowasz dziecko na porządne, bo jakby nie patrzeć Winiarski nie wyrósł na chlejusa czy przestępcę, tylko na mężczyznę z dobrej rodziny. Przeklęty paradoks.
     Tego dnia jeszcze dużo myślałam przez co nie byłam sobą. Ciągle byłam myślami gdzieś daleko, co zauważył Oliwier. Może i lepiej, bo ja sama miałam dość udawania, że go słuchałam i kiwania głową, że miał rację. A zakładając, pewnie jej nie miał, przecież to dopiero dziecko. Jedyne, co udało mi się obczaić, to to, że był bardzo podekscytowany jakimś wyjściem ojca, i że chciałby z nim pójść, ale jak zwykle tatuś się nie zgadzał. Aha, bo bym ominęła najważniejsze. W niedziele i święta starszy Winiarski siedział w domu, zakuty w czterech ścianach sypialni i tylko nie kiedy krzyczał coś do Oliwiera. Zazwyczaj były to wyrzuty, czasami zdarzało się, że prosił go, by coś mu przyniósł. Ogólnie stare śmieci, nic się nie zmieniło.
-  Karina, ty mnie w ogóle nie słuchasz!
     Wzdrygnęłam się, patrząc na Oliwiera klęczącego przed moją siedzącą postacią na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego nikle, a on tylko burknął pod nosem i usiadł obok mnie z założonymi rękoma.
-  Mówiłem, że chcę jechać z tatą. Pindluje się i pindluje, więc to musi być fajna impreza. Pogadasz z nim? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-  Oli, widocznie to bardzo ważne spotkanie dla twojego taty, więc chyba nie wypada ładować mu się na głowę.
-  Ja chyba też jestem ważny, no nie? - chrząknął, wyraźnie niezadowolony.
-  Oczywiście, że jesteś, ale chyba w tym przypadku to nie. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
-  Pogaaaaadaj z nim. - skomlał mi nad uchem.
-  Dobra, mogę, ewentualnie, ale nie obiecuję żadnych dobrych rezultatów.
     Tymi oto słowami zostawiłam go i udałam się na górę. Robiłam to wyłącznie dla świętego spokoju i może też dlatego, żeby Oli poczuł się bardziej zauważalny w tym domu. Taka impreza na pewno dobrze mu zrobi. Otworzy się na świat i ludzi, choć z tym kłopotów on raczej nie miał.
     Stanęłam przed drzwiami do jego sypialni, z której wiało chłodem w moim odczuciu. Nie lubiłam starć z nim, bo przecież zdążyłam się na nim przejechać, czy go poznać. Gdy usłyszałam ciche 'proszę', niepewnie weszłam, a ciepło, które panowało w tym pokoju uderzyło we mnie obuchem.
     Winiarski stał przed lustrem nad szafką. Ubrany w spodnie od garnituru i białą koszulę, próbował zawiązać krawat. Widział moje odbicie w lustrze i jakież było jego zdziwienie, że ujrzał mnie, a nie swojego syna. I tak patrząc na wnętrze jego sypialni, na te ciepłe kolory, które tam panowały, znikła moja niepewność i obawa, że coś mogło pójść nie tak. Podeszłam bliżej niego i stanęłam za jego plecami.
-  Może ja spróbuję? - nie czekając na jego odpowiedź, stanęłam przed nim i zaczęłam zawiązywać krawat. Ciepło jego oddechu muskało moje dłonie, co mi wcale nie pomagało. Co chwila patrzyłam w górę, orientując się, że przeszywał mnie niebieskim wzrokiem. - Wiesz, to nie takie trudne, jak ma się wprawę. Gotowe. - uśmiechnęłam się, zabierając ręce i odruchowo spoglądając w lustro.
-  Nie płacę ci za to, żebyś siedziała ze mną, tylko za to, żebyś pilnowała mojego syna. - rzucił chłodno.
-  Wiem. Przyszłam tu w innej sprawie. - odwróciłam się do niego i zdałam sobie sprawę, że nadal mnie przeszywał wzrokiem. - Oliwier bardzo chciałby pojechać z tobą.
-  Wykluczone. Zostaje z tobą w domu. Nie mam zamiaru za nim latać i sprawdzać, czy nic mu się nie stało. Zresztą ten bankiet jest dla dorosłych, a nie dla dzieci. - ze świstem wyminął mnie i zaczął szukać czegoś w szafie.
- A ja myślę, że warto byłoby go zabrać ze sobą. Poznałby nowych ludzi, otworzyłby się na świat. To całkiem fajne przeżycie dla dziecka w jego wieku.
-  Nie sądzę. Nie miałbym wolnego czasu dla siebie i dla znajomych. Pilnowanie dziecka nie wchodzi w grę. - uparty stał przy swoim, a ja miałam ochotę tupnąć nogą i narzucić mu towarzystwo Oliwiera, czy tego chciał, czy nie. - W ogóle, przepraszam, od kiedy to my jesteśmy na Ty? - zmrużył oczy.
     Nic nie trwa wiecznie. Musiał wtrącić swoje co nieco, bo przecież rozmowa schodziła na niewłaściwy tor. Palant, a nawet gorzej... szympans!
     Naszym uszom dobiegł głos stuknięcia o drzwi. Winiarski szybko otworzył je, a do pokoju wpadł Oliwier. Zaśmiałam się pod nosem.
-  Ciebie to śmieszy? - wycedził w moją stronę, szybko spoważniałam. - A ty gówniarzu jeden ile razy mam ci mówić, że się nie podsłuchuje starszych?! - podniósł go za ramię i potrząsnął kilka razy. Oliwier skulił się na tyle, ile mógł.
-  Bo ja chciałem jechać z tobą. - mówił łamiącym się głosem.
-  Nie pojedziesz! Nie mam zamiaru cię pilnować! - puścił go.
-  Ka ka rina... - jąkał się. - Ona może z nami pojechać. Będzie mnie pilnowała.
     Winiarski spojrzał się na mnie chłodnym wzrokiem. Wiedziałam, że nie da za wygraną ani jeden ani drugi. Nie wiedziałam też, czy zdziałam cokolwiek trzecim głosem, ale przełamałam się i spróbowałam.
-  Mogę pojechać.
     Tym razem to ja świdrowałam go wzrokiem, co pozytywnie wpłynęło, bo chwilę później sam podniósł Oliwiera z podłogi i szepnął mu coś na ucho.
-  Idź się przebrać. - a potem wstał i zwrócił się do mnie. - Tobie też wypada to zrobić.


     Trzy godziny później znajdowaliśmy się w jednej z bełchatowskich eleganckich restauracji. Tłum wielkich panów i ich towarzyszek, połowa to zapewne żony i dziewczyny, i dzieci, latające od stolika do stolika. Tak, panie Michale, rzeczywiście to impreza tylko dla dorosłych. Rzeczywiście, egoista.
     Nie łatwo było mi uporać się w pół godziny i wybrać z mojej szafy coś, co nadawałoby się na bankiet. W końcu postawiłam na blado różową sukienkę, bez ramiączek i obcisłą w talii, a także kremowe platformy. Miałam na tyle dobrze, że mi w każdej fryzurze dobrze, więc postawiłam na rozpuszczone i wyprostowane. Oczywiście, gdy pojawiłam się ponownie w domu Winiarskich, młody, ubrany w swój garnitur zagwizdał i podszedł do mnie, oferując ramię. Zaś starszy po raz kolejny przeszywał mnie wzrokiem. I tak przez całą podróż do restauracji. Teraz siedziałam sama z Olim i rozglądałam się po sali, gdy to jego ojciec gdzieś się zaszył.
-  O patrz, to Arek! Syn wujka Mariusza. - pokazał mi palcem, a ja szybko trzepnęłam go w łapę. - Co? - spojrzał na mnie oburzony.
-  Palcem się nie pokazuje. - wytłumaczyłam. Ledwo się obejrzałam, a przede mną stał rozweselony kumpel młodego, którego mi przed chwilą pokazywał.
-  Cześć. To moja niania, Karina. Karina to mój kumpel Arek.
-  Dzień dobry. - uśmiechnął się młody, a ja odpowiedziałam mu tym samym. - Idziemy poszukać wujka Bąka? - zwrócił się do Oliego. - Podobno wziął ze sobą duży aparat i będziemy mogli robić zdjęcia.
-  Pewnie! - zeskoczył z krzesła, ale zanim odbiegł, spojrzał się na mnie, pytając wzrokiem, czy może.
-  Idź, ale żebym cię widziała.
-  Spoko, luz! - i uciekł.
     Rozejrzałam się po wielkiej sali, pełnej jasnego światła, gdzie nie gdzie odbijającego się od lampek szampana. Z jednej strony sali jakiś koleś z kolesiówą się miziają, chyba chcieli po kryjomu, no cóż, jakiś kawałek dalej to samo, gdzieś dalej kółko różańcowe wznoszące toast. Pośród nich był Michał. Niekiedy szukał wzrokiem Oliwiera, niekiedy spoglądał na mnie. Spokojnie panie Winiarski, wszystko pod kontrolą. Ogólnie ten bankiet był dla mnie tajemniczy. Z jakiej okazji został wydany nie dane było mi tego wiedzieć. W oczy rzucały się żółte loga na garniturach panów. Skra Bełchatów. Gdybym mogła chociaż wpisać to hasło w internecie... Nie wiem, czy ja jestem jakaś ciemna masa?
-  No proszę, proszę! Kogo to moje oczy widzą?
     Uniosłam wzrok i... Na początku trochę się zdziwiłam, potem dopiero dotarło do mnie, że stał przede mną, a na sam koniec wyszczerzyłam się jak do sera.
-  Dobrze się czujesz? - zmarszczył czoło, uważnie mi się przyglądając.
     Ty to jednak jesteś głupia. Brakowało jeszcze, żeby zaczęła mi z gęby ślina lecieć.
-  Pogadamy dzisiaj, czy może mam wpaść innym razem? - zrezygnowany usiadł na krześle naprzeciwko.
-  Nie, nie, znaczy tak, bo ja... - jąkałam się, po czym przybrałam przegrany wyraz twarzy i głęboko odetchnęłam. - Przepraszam, po prostu nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
-  Ja w przeciwieństwie do ciebie miałem nadzieję i codziennie wyglądałem przez okno sprawdzając czy czasami nie stoisz na podjeździe z rozwalonym autem.
-  Zawsze mogłam specjalnie rozwalić auto, tylko żeby cię spotkać. - odparłam sucho prawie szepcząc, a na moje (nie)szczęście usłyszał to i jeszcze się z tego śmiał.
     Głupia, niezręczna cisza. Wypadałoby zapytać jak się bawi, ale no hej, tu nikt się nie bawił tylko stał, a jak nie stał to siedział i wpierniczał przekąski. Beznadziejnie, bo nawet nie potrafiłam normalnie z nim pogadać. Przy innym mężczyźnie buzia mi się nie zamyka, a przy nim nie chce się nawet otworzyć.
-  Jak zabawa? Z którym tu przyszłaś?
-  Z Oliwierem. - palnęłam. Dopiero po chwili zrozumiałam, co powiedziałam i jak to brzmiało. Ugryzłam się w język, patrząc na rozbawionego Aleksa. - Jako opiekunka. - sprostowałam.
-  Aaaa, to ty jesteś tą nową nianią, co Winiarski się nią chwalił? No proszę, czego to ja się dowiaduję.
     Żeby było czym się chwalić.... i hejże, ludzie, Seniorek się mną chwalił?!
-  Trafiłaś na całkiem porządnych ludzi. - oznajmił.
     Porządnych? Mówi o Winiarskim? Okej, bogaty, zapewnia dziecku przyszłość, ale aż takim elegantem to nie jest, szczególnie w tym jak wychowuje dziecko. Czyli że co, oni wiedzą co dzieje się w domu Winiarskich?
-  Co studiowałaś? - jakie pytanie, całkiem na temat, rzeczywiście. I co mam powiedzieć mu, że na studiach uczyłam się zakładać pieluchy?
-  Dziennikarstwo. - odpowiedziałam stłamszona atmosferą.
-  I bawisz jakiegoś bachora? - zakrztusił się własną śliną, tak to wyglądało.
-  Lubię dzieci. - wzruszyłam ramionami. - Poza tym nie każde dziecko jest bachorem. - skarciłam go wzrokiem.
-  Tak Oliwier to pocieszne dziecko o szerokich zainteresowaniach. - ironizował. - Jeszcze kilka dni, a poznasz się na nim i będziesz miała dosyć.
-  Czemu tak mówisz? - zmrużyłam oczy.
-  Opiekunki dość szybko im zwiewały, po prostu nie wytrzymywały psychicznie z młodym.
     Oni naprawdę nie wiedzieli, co dzieje się w domu Winiarskich! A gdy jakaś niania zwiewała, starszy zwalał całą winę na niewychowanego syna! Bo żeby psychicznie nie wytrzymać z Oliwierem? Też mi coś. Jak już to ze starszym.
-  Ale wiesz, to twoja sprawa gdzie i u kogo pracujesz. - dodał.
-  Nie łatwo znaleźć sobie pracę jako dziennikarka. - po co się w ogóle przed nim tłumaczyłam?
-  Widocznie źle szukasz. - uśmiechnął się z drwiną i sobie odszedł, po drodze zgarniając kolejną lampkę szampana.
     Żaden ideał. Zadufany w sobie facet, który myśli, że jest najfajniejszy, najprzystojniejszy, i że zawsze ma rację. Pomyliłam się co do niego. Może i nie jest dobrze zapoznany ze sprawą Winiarskich, ale nawet jeżeli, to od razu, gdy spojrzy się na Oliwiera widać, że jest całkiem znośny. Ciągle wesoły i beztroski. Nie rozumiałam zachowania starszego Winiarskiego. No bo jak można obarczać własnego syna winą o to, że przez niego opiekunki uciekają szybciej, niż przyszły? No jak? Egoiści są wśród nas. Właściwie dwóch, których zdążyłam już poznać.
    Wzdrygnęłam się na widok podchodzącego do mnie Winiarskiego, który zresztą cały czas obserwował mnie wzrokiem. Westchnęłam ciężko, bo zaraz miałam wysłuchać wywodów, gdzie to jest jego syn, czemu rozmawiałam z Aleksem, że jestem tu żeby pilnować Oliwiera, a nie zabawiać się z innymi gośćmi. Byłam nawet przygotowana, by mu wygarnąć co nieco, ale cóż to była za akcja!
-  Napijesz się ze mną?
... aż zabrakło mi słów w słowniku.

apokalipso, idź sobie! 
meteorycie, skręć na skrzyżowaniu!
promieniowanie, ochłoń! 
a na składanie życzeń przyjdzie jeszcze pora, więc do napisania dzióbki! 



20 komentarzy:

  1. Ten Winiar Senior coś ukrywa. A Aleks jest ślepy, jak może być Winiar Junior nieznośny??

    OdpowiedzUsuń
  2. Oliwier to przeurocze dziecko :D Ale że Michał się zgodził ich zabrać ze sobą?! Szok! Dziwi mnie i jednocześnie zastanawia zachowanie Winiara... O co w tym wszystkim chodzi? Mam nadzieję, że dowiem się już niedługo ;)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oli mnie rozbraja! :) Sama chciałabym być jego nianią. :) A jak się dobierze z małym Arkiem to już w ogóle! :)
    Winiar Senior chyba łagodnieje pod wpływem Kariny. :) Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy... :)
    kolejne przypadkowe spotkanie z Alkiem...? ;)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Winiarski zachowuje się dość dziwnie... Ciężko go rozgryźć. A Oli jest słodki :).
    Nowość na http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Święte słowa, apokalipso przepadnij. :) Czyżby nasz senior Winiarski tylko zgrywał takiego przeokrutnego ojca? Zastanawia mnie to i już wypatruję następnego rozdziału :)
    Zapraszam na nadzieję trzecią na http://instynkt-samozachowawczy.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Winiar powinien zastanowić się nad swoim postępowaniem. Czy on nie widzi że krzywdzi własne dziecko, które niczemu nie jest winne? Zdecydowanie powinien kupić sobie okulary i iść wreszcie po rozum do kłowy. Aleks też potrzebuje okularów. Bo widzi tylko to co chce, a nie to co powinien widzieć. Czyli prawdę, którą Winiar ukrywa.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam ale po prostu nie jestem w stanie wyobrazic sobie takiego Michała. Naprawdę nie mam pomysłu co może kryc się za tą jego "maską" ale mam nadzieję,że szybko się to wyjaśni;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały czas zaskakuje mnie zachowanie Michała . Nie mogę się do tego przyzwyczaić . Ale cudownie piszesz . ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Końcowe pytanie Michała zamurowało mnie podobnie jak Karinę. Dlaczego on jest dla Oliwiera taki?? Mam nadzieję że się to wyjaśni nie długo.
    PS. Świetne jest to opowiadanie, masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie wyobrażała bym sobie Michała w takiej postaci więc jestem ciekawa jak dalej potoczą się jego losy. Oliwer jest wręcz cudownym dzieciakiem. Mam nadzieje że następny jak najszybciej :]

    -Mania

    OdpowiedzUsuń
  11. Michał jest dziwny. Zresztą, Aleks też jest jakiś dziwny. Zachowanie Michała bardzo przewrotne. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Michał tutaj dla mnie jest zagadką. Momentami aż mam ochotę wejść tam do twojego blogowego świata i strzelić mu w mordę, niestety, monitor mnie blokuje :c Jak można tak traktować dziecko, i na dodatek wszystko zwalać na to niewinne maleństwo? Toż to największe świństwo, jakie rodzic może zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Coś m się tu nie podoba... Winiar oszukuje kolegów? Hmm..
    Ale końcówka mnie zabiła O.o Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzeci rozdział na spalone-fotografie.blogspot.com, serdecznie zapraszam:)

    Rozdział przeczytam w wolnym czasie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakim cudem Oliwierek jest nieznośny? Bujdy ten Aleks opowiada!
      Buźki:)

      Usuń
  15. masz najlepszy styl spośród wszystkich autorek opowieści o sportowcach, jakie miałam przyjemność czytać :]

    czekam na następne części
    zapraszam dyyed.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Buty ważna rzecz! :D :P
    Tym bardziej jak ma się takie wymagania jak ja! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślałam, ze Alek okaże się fajniejszy ale Winiar to mnie strasznie zaskoczył ostatnim zdaniem ;) może on naprawdę nie jest taki zły jaki jest w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na nowy rozdział :)
    http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń